piątek, 29 marca 2013

7. NIALL



*Niall*
 -Jestem beznadziejny, stary. Od ponad miesiąca nie potrafię napisać żadnej piosenki. - skarżyłem się Liamowi, który widząc na próbie, że coś mnie gnębi zabrał mnie na piwo. Znał mnie najlepiej z całego boysbandu. Doskonale wiedział kiedy coś mnie trapi. Więc pewnie zauważył, że nie jestem już szczęśliwy tak jak kiedyś stojąc na scenie. - Sam nie wiem czym to jest spowodowane. Kiedyś nie miałem z tym problemu. Ostatnio po prostu mam wrażenie, że to całe zamieszanie wokół nas niszczy mnie na jakiś sposób. Odbiera mi coś, co ma dla mnie największe znaczenie. - upiłem łyk drinka. 
-Nie chcę nic mówić, ale napisałeś 3/4 piosenek na nasz najnowszy album. I nie są one beznadziejne, bo okryły się podwójną platyną. - powiedział Liam. 
-Nie rozumiesz... - westchnąłem. - Tu nie o to chodzi. - tłumaczyłem. - Piszę to dla wytwórni, nie dla siebie, czy dla fanów. Nie odnajduję już w tym ukojenia, czy oczyszczenia. Piszę to czego żąda ode mnie menadżer, nic więcej. Czuję, że nie jestem szczery z samym sobą, nie wspominając już o fanach. Nie jestem sobą. Nie mogę tak dłużej. Nie mogę robić tego fanom. Przecież oni pokochali nas za to, że mimo tego co się wokół nas dzieje, jesteśmy prawdziwi, jesteśmy sobą. - posmutniałem. 
-Każdy chyba ma gorszą chwilę. Po prostu nie możesz się poddać. Walcz i udowodnij sam sobie, że nadal jesteś tym, kim zawsze chciałeś być i dobrze się z tym czujesz. - radził Liam. - Nic na siłę, poczekaj. Natchnienie przyjdzie z czasem. - dodał. 
-Wiesz jak jest mi ciężko? Zazwyczaj tego nie było po mnie widać, bo wyrzucałem wszystko z siebie i pisałem. Teraz nie jestem sobą. Przepełniony emocjami wyżywam się na innych. Może, może po prostu 1D to nie moje miejsce? Może powinienem odsunąć się w cień. Przez moje humorki cierpi cały zespół. Nie mogę sobie pozwolić, by sytuacja z pobiciem dziennikarza się powtórzyła. - tłumaczyłem. 
-Nie miałem takiej sytuacji, więc nie do końca potrafię postawić się na Twoim miejscu. Nie mam zamiaru też Cię oceniać. Ale wiem jedno. One Direction bez Ciebie to już nie One Direction. Dobrze o tym wiesz! Tu nie chodzi o samą karierę i przyszłość zespołu, ale o naszą przyjaźń. Nie możemy pozwolić jej zginąć w tym zgiełku sławy. Musimy być silni dla siebie nawzajem. Dlatego tu jestem i nie pozwolę Ci popełnić błędu, które znając Ciebie będziesz żałował do końca życia. Musisz być silny. Jesteś Niall Horan, a to wiele znaczy!  
-Dzięki Liam. Jesteś prawdziwym przyjacielem. - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. 
-Nie ma sprawy. Spróbuję jutro pogadać z wytwórnią o tej całej sytuacji. Nie zaszkodzi spróbować. - powiedział klepiąc mnie po ramieniu. 
-Nie myśl, że to coś da. - odpowiedziałem z ironią. 
-Nie mamy nic do stracenia, więc spróbuję! - rzucił stanowczo Liam. - Przepraszam Cię, ale muszę się już zbierać, bo umówiłem się z Danielle. Podrzucić Cię gdzieś? - zapytał. 
-Nie, wrócę metrem. Przyda mi się spacer. Ale dzięki. Miłego wieczoru. - pożegnałem się. 
Opuściłem lokal i skierowałem się w stronę metra. Przez całą drogę biłem się z własnymi myślami. Często wątpiłem w siebie. Byłem najmniej pewny siebie z 1D. Na mój sukces musiałem ciężko pracować, z resztą tak jak pozostali. Ale ja...ja po prostu zawsze gardziłem sławnymi osobami, które zmieniały się pod wpływem sławy. Przez takie coś straciłem przyjaciela, więc było dla mnie ważne, by być prawdziwym w tym co robię. Potrzebowałem tylko natchnienia. Szedłem peronem ze spuszczoną głową. W duszy modliłem się aby nie spotkać żadnego fana. Nie chciałem, żeby widzieli mnie w takim stanie, więc dla bezpieczeństwa założyłem kaptur. Sprawdziłem odjazd mojego pociągu i usiadłem na schodach. Nagle usłyszałem jakieś brzdąkanie na gitarze. Odwróciłem się, a za mną, kilka stopni wyżej siedziała dziewczyna z czapką na głowie. Gdy już nastroiła gitarę zaczęła śpiewać.   
Przez całe życie bałam się, uwolnić głos... Dać usłyszeć światu co, od zawsze w sercu mam, ale nadszedł dziś moich marzeń czas, aby spełniać je... Już czas, pokazać Wam, pokazać Wam...  Właśnie dziś, Oto ja ! Jestem pewna że już najwyższy czas by, marzeniom dać spełnić się... Teraz wiem czego chcę, dosyć życia tylko snem Nic nie może już zatrzymać mnie... Oto Ja... 
Gdy skończyła czułem jak łzy napływają mi do oczu. Jej muzyka przypomniała mi jakie kiedyś lubiłem pisać piosenki. Śpiewała całą sobą, to było widać. I chyba to najbardziej mi się spodobało. Uświadomiłem sobie, że to nie z wytwórnią jest coś nie tak, ale ze mną. Obwiniałem wszystkich do okoła mimo, że to ja byłem problemem. Zmieniłem podejście do mojej pasji. 
*[T.I]* 
Wreszcie się odważyłam zaśpiewać coś publicznie. Przez wiele lat dusiłam w sobie moje emocje, a przez nieśmiałość zmarnowałam kilka naprawdę cudownych okazji, by pokazać się światu. Musiałam się przełamać. Nie miałam nic do stracenia. Jako miejsce mojego występu wybrałam metro, bo tam zawsze jest ruch. Poza tym moi znajomi nie uznają tego środku transportu, więc nie musiałam się obawiać o to, że któreś z nich tam będzie. W sumie egoistycznie wybrałam to miejsce, zależało mi tylko na tym aby się przełamać. Nie chciałam, by ktokolwiek zwrócił na mnie uwagę. Potrzebowałam sobie udowodnić, że potrafię walczyć i że nieśmiałe dziewczyny też potrafią nieźle zawojować rynkiem muzycznym. Pierwsze słowa piosenki z trudem przeszły mi przez gardło. Jednak nie chciałam przerwać. Zamknęłam oczy i zaśpiewałam. Całą sobą, wyrzuciłam z siebie wszystko, poczułam ulgę. Gdy skończyłam i otworzyłam oczy zobaczyłam blondyna, który siedział kilka stopni niżej i gapił się na mnie. Trochę się wystraszyłam, więc szybko zabrałam swoje rzeczy i poszłam na swój pociąg. Pech chciał, że oboje czekaliśmy na ten sam pociąg. Blondyn nie odrywał ode mnie wzroku, patrzył na mnie jak na anioła. Na jego twarzy malowała się radość, pomieszana ze wzruszeniem.  
*Niall* 
Odnalazłem swoją muzę, w dodatku jest taka piękna. Dzięki niej wiem, co zmienić w sobie, żebym był szczęśliwy. Wiem co pisać, odnalazłem w niej wenę. Nie mogłem sobie pozwolić, aby za kilka minut zniknęła z mojego życia. Musiałem do niej podejść. Inaczej będę żałował do końca życia. Zrobiłem krok w jej stronę, ale się zatrzymałem. ''Co ja jej powiem? Cześć, jestem Niall. Bardzo podobało mi się jak śpiewałaś.'' - myślałem. Od razu skarciłem się za ten pomysł. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk nadjeżdżającego pociągu. Zerknąłem na nią, by zobaczyć którym wejściem będzie wsiadać i podbiegłem za nią. Przez całą podróż obserwowałem ją z uwagą. Sposób w jaki odgarniała włosy szczególnie utkwił mi w pamięci. Gdy podniosła się z siedzenia i skierowała w stronę drzwi, postanowiłem wysiąść razem z nią i zagadać. Trudno, raz kozie śmierć. Po opuszczeniu pociągu ruszyła dość szybkich krokiem przed siebie. Zrobiłem to, podbiegłem do niej i łapiąc za nadgarstek odwróciłem ją w moją stronę. Chyba ją przestraszyłem, bo w celu obrony uderzyła mnie gitarą w czułe miejsce. Zwijając się z bólu opadłem na ziemie.  
*[T.I]*  
-Co ja najlepszego narobiłam? - krzyczałam widząc wijającego się z bólu blondyna. Szybko uklękłam obok niego. - Wszystko w porządku? Przepraszam, ja nie chciałam. Ja po prostu się wystraszyłam. - tłamaczyłam się.  
-Nic mi nie jest. - odpowiedział z czarującym uśmiechem. 
-Chodź, pomogę Ci chociaż wstać. - zaproponowałam i łapiąc chłopaka pod rękę wstaliśmy z ziemi. -Muszę Cię o coś zapytać... - dodałam, gdy już się ogarnął. - Dlaczego tak mi się przyglądałeś? - dodałam, lekko się rumieniąc. 
-Bardzo spodobała mi się Twoja piosenka, ta w jaki sposób ją zaśpiewałaś. Uświadomiło mi to jaką muzykę, kiedyś lubiłem grać. - powiedział blondyn. 
-Kiedyś? - zapytałam zdezorientowana. 
-A no tak, wybacz. Nie przedstawiłem się. Jestem Niall Horan. - rzekł z dumą. 
-Co?! Boże uwielbiam piosenki, które napisałeś. Naprawdę są czadowe. - przerwałam mu. - Ale nadal nie rozumiem, dlaczego użyłeś słowa 'kiedyś'. - dodałam po chwili. 
-Dużo by opowiadać. Mam ostatnio małe problemy. Nie czułem się dobrze z muzyką, którą grałem. Ale dzięki Tobie przypomniałem sobie jak to jest być muzyką i śpiewać całym sobą. Dodatkowow głowie mam już stos pomysłów na nowe piosenki.  - odpowiedział patrząc mi głęboko w oczy. 
-Cieszę się, że mogłam pomóc. Niestety robi się już późno i muszę iść. Jeszcze raz przepraszam Cię za to całe zajśćie, nie chciałam Cię skrzywdzić. - powiedziałam. 
-Czy spotkamy się jeszcze kiedyś? - zapytał z nadzieją, a ja na chwile zatopiłam się w jego niebieskich tęczówkach. 
-Wierzę, że tak. A by pomóc przeznaczeniu to mó numer telefonu, zadzwoń. - wypaliłam, po czym się dość mocno zaczerwieniłam. - To ja lecę, na razie Niall. - pożegnałam się, by uniknąć kolejnej kompromitacji. 
-Poczekaj. - usłyszałam blondyna. - Nie powiedziałaś mi jak masz na imię, a chcę wiedzieć komu zawdzięczam powrót weny. - zażartował. - Nie no tak na poważnie. Bardzo chciałbym się spotkać z Tobą jeszcze nie jeden raz. - powiedział nieśmiało. 
-[T.I] i też bardzo zależy mi na kolejnym spotkaniu z Tobą. Obiecuję zostawić gitarę w domu, dla bezpiczeństwa. - dodałam, na co oboje wybuchnęliśmy śmiechem. - Do zobaczenia Niall. - powiedziałam i ucałowałam blondyna w policzek. 
-Trzymaj się [T.I]. Zadzwonię jutro. - pomachał mi na pożegnanie i odszedł.

by N.

poniedziałek, 25 marca 2013

6. ZAYN

To tak, jakbyś krzyczał, ale nikt nie usłyszy. Czujesz się prawie zawstydzony, że ktoś może znaczyć dla ciebie tak wiele, że bez niego czujesz się nikim. Nikt nigdy nie zrozumie, jak bardzo to boli. Czujesz się beznadziejnie, jakby nic nie mogło cię uratować. A kiedy to się kończy i odchodzi, niemal pragniesz aby te wszystkie złe rzeczy wróciły, a zatem możesz mieć też dobre. 

*5 miesięcy wcześniej* 

Wstałem jak zwykle koło południa. Dzisiaj razem z chłopakami z zespołu mieliśmy wolne, taki bonus od menadżera za dobrze wykonywaną pracę. Reszta zespołu postanowiła wykorzystać ten dzień na spotkanie ze swoimi rodzinami. Ja jednak z racji, że w ubiegłym tygodniu odwiedziła mnie mama z siostrami zdecydowałem się zostać w domu i spotkać się ze starym kumplem - Josh'em. Zadzwoniłem do niego zaraz po tym jak zjadłem śniadanie, a w sumie może powinienem już to nazwać obiadem? 
-No cześć stary, masz jakieś plany na dzisiejsze popołudnie? - zapytałem, gdy tylko odebrał. 
-Siema, właśnie miałem do Ciebie dzwonić. Nie mam żadnych planów. - odpowiedział Josh. 
-To świetnie się składa. Co powiesz na siłownie, a potem skoczymy na jakiegoś browara? - zaproponowałem. 
-Mi pasuje. O której i gdzie się spotkamy? - zapytał. 
-Wpadnę po Ciebie za godzinę. Do zobaczenia. - pożegnałem się. 
-Spoko, pa. - odpowiedział Josh i się rozłączył. 
Postąpiłem według planu. Spakowałem rzeczy na siłownię i wyszedłem z domu. O ustalonej godzinie byłem pod domem Josh'a, który czekał już na mnie przed drzwiami. Przywitaliśmy i skierowaliśmy się w stronę siłowni. Po drodze rozmawialiśmy, starając się nadrobić zaległości. Opowiedziałem mu o trasie koncertowej, którą niedawno rozpoczęliśmy, a on mi o dostaniu się na wymarzone studia i nowej dziewczynie. Oboje byliśmy na tyle pochłonięci rozmową, że nie zauważyliśmy, że doszliśmy już na miejsce. Weszliśmy do środka i zakupiliśmy karnety. Następnie poszliśmy do szatni i przebraliśmy się w odpowiednie ciuchy. Zabrałem napój energetyczny i razm z Josh'em opuściłem pomieszczenie. Gdy weszliśmy na główną sale siłowni, gdzie znajdowały się przeróżne sprzęty do ćwiczeń zmierzyłem wszystkich ludzi wzrokiem. Chciałem wiedzieć czy mam spodziewać się jakiegoś nalotu fanów. Na szczęście na sali było kilku starszych mężczyzn, którzy nie wyglądali na Directioners'ów. Była tam też jedna dziewczyna, która miała słuchawki na uszach. Wyglądała na strasznie zdenerwowaną, a patrząc na jej szybkość wykonywanych ćwiczeń chciała coś odreagować. Spokojnym krokiem razem z Josh'em skierowaliśmy się na orbiterki. Na początek nie chcieliśmy brać się od razu za podnoszenie ciężarków. Cały czas patrzyłem na tą dziewczynę. Przykuwała moją uwagę, sam nie wiem czym. 
-Gorąca jest co? - wyrwał mnie z rozmyślań Josh. 
-Nie wiem o czym mówisz. - odpowiedziałem obojętnie. 
-Dobrze wiesz. Ale ona chyba nie jest z tych pierwszych lepszych co polecą na Twoje nazwisko, lub kasę. Myślę, że nie jesteś w jej typie. Nie masz szans. - kpił Josh.  
-Jesteś tego taki pewien? - zapytałem z cwaniacką miną. 
-Nigdy niczego nie byłem bardziej pewien. - żartował. 
-Stary, jestem Zayn Malik. Żadna mi nie odmówi. - powiedziałem dumnie. 
-Czyli co zakład? O 20 euro? - zasugerował Josh. 
-Stoi. - powiedziałem podając mu rękę. - Patrz jak przegrywasz. - zaśmiałem się i ruszyłem w stronę nieznajomej. 
Z każdym kolejnym krokiem stawałem się coraz mniej pewny siebie. Jednak chęć udowodnienia wszystkim, że mogę wszystko wzięła górę i nie zawahałem się do niej odezwać. 
-Przepraszam, jestem Zayn. Mógłbym się dołączyć? - zapytałem robiąc krok w stronę bieżni znajdującej się zaraz obok niej.  
-Jasne. - powiedziała z delikatnym uśmiechem, który dla mnie był czarujący. 
-A Ty zdradzisz mi swoje imię? - zapytałem uwodzicielsko, przerywając tym samym kilkuminutową ciszę. 
-[T.I] - odpowiedziała obojętnie, czym nie ukrywam, zbiła mnie z tropu. 
-Miło mi Cię poznać. Masz bardzo ładne oczy. - zastosowałem swój niezawodny sposób na podryw. 
-Dziękuję, Ty też. - powiedziała rumieniąc się.  
-Bardzo chciałbym Cię poznać. - zacząłem udając nieśmiałego. - Może dałabyś się zaprosić na koktajl po siłowni? - zaproponowałem. 
-Myślałam, że jesteś z kumplem. - powiedziała wskazując palcem na ćwiczącego Josh'a. 
-Spostrzegawcza jesteś. Jestem, ale po siłowni on idzie do swojej dziewczyny. - skłamałem. - Więc co powiesz na koktajl? 
-Wolałabym coś mocniejszego. - posmutniała. 
-Niech będzie. Wracam teraz do kumpla, ale spotkajmy się za 30 minut przed wejściem na siłownie, okej? - zapytałem. 
-Dobra. - powiedziała i włożyła słuchawki do uszów, a ja z podniesioną głową udałem się w stronę mojego przyjaciela. 
-Stary, nie chcę Cię martwić, ale jesteś w plecy 20 euro. - zakpiłem z Josh'a klepiąc go po ramieniu.  
-Dawno nie widziałem Cię tak pewnego. - odpowiedział lekko zmartwiony. 
-Stary Zayn Malik powrócił. - powiedziałem. - Umówiłem się z nią za 30 minut, więc nie będziesz miał nic przeciwko jak przełożymy nasze piwo na kiedy indziej, co? - zapytałem. 
-Jasne. Innym razem. - odpowiedział z ironią, ale nie zamierzałem się nim przejmować jedynie na czym mi zależało to, aby wygrać zakład. - Tylko się nie zakochaj w niej. - dodał Josh. 
-To mi na pewno nie grozi. - wybuchnąłem śmiechem. 
W sumie nie chciałem wygrać dla tych 20 euro. Chciałem wygrać dla siebie. Udowodnić samemu sobie, że nadal jestem zajebisty i nikt mi nie może podskoczyć. Gdy upłynęło 30 minut pożegnałem się z przyjacielem i poszedłem się przebrać do szatni. Nie chciałem żeby czekała na mnie zbyt długo. Z wywieszonym językiem wybiegłem przed budynek. Stała tam z torbą na ramieniu. Wiatr bawił się jej brązowymi długimi włosami. Podszedłem do niej. 
-Przepraszam, że musiałaś tyle czekać. Gotowa? - zapytałam robiąc czarujący uśmiech. 
-Tak. - odwzajemniła uśmiech. 
Poszliśmy do mojego ulubionego klubu. Zauważyłem, że [T.I] była trochę nieobecna. Coś ją trapiło. Gdy zajęliśmy miejsce w lokalu zamówiliśmy najmocniejsze drinki jakie znaleźliśmy w menu. Gdy [T.I] wlewała w siebie kolejne litry alkoholu uświadomiłem sobie, że chcę się upić, o czymś zapomnieć, oderwać się od problemów. Mimo, że to był świetny moment na wykorzystanie sytuacji, nie mogłem tego tak po prostu zrobić. Wierz lub nie, ale nie jestem aż takim egoistą. Koło 1 w nocy zamówiłem taksówkę i odwiozłem [T.I] do domu. Na szczęście była na tyle świadoma, by podać mi dobry adres. Gdy spała mi na kolanach w taksówce wziąłem jej telefon i wysłałem sms'a do jej brata. Zorientowałem się po nazwie, że jest jej rodzeństwem. Sekretnie też wpisałem jej swój numer telefonu i ustawiłem przypomnienie na jutro godzinę 16:30 żeby do mnie zadzwoniła. Gdy dojechaliśmy na miejsce odprowadziłem ją do drzwi, w których stał jej brat. Podziękował mi i wróciłem do auta. Przez całą drogę do domu myślałem tylko o [T.I]. Sam nie wiem czemu. Nie zastawiając się dłużej nad tym gdy tylko wszedłem do domu, od razu skierowałem się do swojego pokoju i położyłem się spać. Następnego dnia z samego rana obudzili mnie chłopcy. Zjadłem z nimi śniadanie i poszliśmy do studia nagrywać materiał na nową płytę. Byłem trochę nieobecny, a to przez mój sen. Śniła mi się [T.I], a gdy tylko zamykałem oczy widziałem jej piękny uśmiech. Koło godziny 17.00 zacząłem się stresować, że do mnie nie zadzwoni, a sam nie miałem jej numeru. Postanowiłem wyłączyć na chwile emocje i zatraciłem się w muzyce. Wyłączyłem też telefon, bo menadżer nie lubił gdy ktoś nam przeszkadzał. Po kilku godzinach napiętych prób wróciliśmy do domu. Gdy byłem już w swoim pokoju włączyłem telefon. Na wyświetlaczu ujrzałem 2 nowe wiadomości. Bez wahania otworzyłem pierwszą z nich. Była od Josh'a: ,,No i jak? Poddałeś się już, czy jeszcze udajesz twardziela?'' Zdenerwowałem się. Odczytałem drugiego sms'a od nieznanego numeru: Dziękuję za wczorajsze towarzystwo i przepraszam za moje zachowanie. Chciałabym Ci się jakoś zrewanżować, ale nie wiem czy masz na to ochotę. Zadzwoń, [T.I].'' Bez wahania wykręciłem jej numer. Umówiliśmy się na wieczór. Mimo że byłem wykończony, nie mogłem zmarnować takiej okazji. Zabrałem ją na spacer. Nie sądziłem, że potrafię być taki romantyczny. Skłamałbym, gdybym powiedział że nie miałem przyjemności ze spotkania z nią. Rozmawialiśmy dużo, głównie to ona opowiadała mi o sobie. Ja za bardzo nie chciałem zagłębiać się w szczegóły o mnie. Lecz ona nie dawała za wygraną. -A Ty czym się zajmujesz? - zapytała zaciekawiona. 
-Nie kojarzysz mnie? Z telewizji, z prasy?- odparłem ze zdziwieniem. - Myślałem, że to dlatego się ze mną chcesz spotkać. - dodałem. 
-Nie kojarzę, a powinnam? - powiedziała zdezorientowana. 
-Yhm, więc...Jestem Zayn Malik z zespołu One Direction. - odpowiedziałem z dumą. 
-A, no tak. Coś słyszałam, ale w sumie wolałabym chyba tego nie wiedzieć. Nie zrozum mnie źle, ale teraz mogę mieć do Ciebie uprzedzenia. - powiedziała sucho. 
-Mam nadzieję, że sprawię że zmienisz zdanie. - rzekłem puszczając jej oczko, a ona zaczerwieniła się. 
Przez kolejne dwa tygodnie spotykaliśmy się prawie codziennie. Z każdym spotkaniem było coraz lepiej. Byłem przy niej szczęśliwym człowiekiem. Zbliżaliśmy się do siebie obustronnie. Uwielbiałem spędzać z nią każdą wolną chwilę. Czułem do niej coś mocnego, lecz nie potrafiłem tego nazwać. Ale ciągło mnie do niej bezustannie. Pewnego dnia spotkałem się z Josh'em, który nalegał na rozstrzygnięcie zakładu. Dał mi 24 godziny, na załatwienie sprawy, albo przegram. Nie mogłem przegrać, nie chciałem. Postanowiłem załatwić to dzisiaj. Zamierzałem ją pocałować. Po pierwsze chciałem tego od dawna, po drugie udowodnię Josh'owi, że się myli i dodatkowo da mi wtedy spokój. Umówiłem się z [T.I] na wieczór. Zabrałem ją po raz kolejny do parku. Spacerowaliśmy, gdy nagle złapałem ją za rękę. Widziałem, że jej się to spodobało, bo nie protestowała. Wyczułem, że ma zimne ręce, więc dałem jej swoją kurtkę. Po kilku godzinach spacerowania odprowadziłem ją do domu, wcześniej jednak dałem znak Josh'owi aby czekał na ulicy, na której mieszka [T.I] aby sam na własne oczy przekonał się, że nie ściemniam. Gdy byliśmy już na miejscu [T.I] pożegnała się ze mną pocałunkiem w policzek. Gdy zmierzała szybkim krokiem w stronę drzwi podbiegłem do niej, złapałem za nadgarstek i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. -A już myślałam, że nigdy tego nie zrobisz. - powiedziała uśmiechnięta [T.I] gdy tylko oderwaliśmy się od siebie. - Może to za wcześnie, ale muszę Ci coś powiedzieć. Kocham Cię, naprawdę. Przy Tobie czuję motyle w brzuchu i uwielbiam to uczucie. Zayn, kocham Cię. - powtórzyła, a ja zamarłem.  
-Idź już, bo zmarzniesz i będziesz chora. - odpowiedziałem, próbując wybrnąć z niezręcznej sytuacji. -Do zobaczenia. - powiedziałem i odwróciłem się. 
Zobaczyłem Josh'a schowanego za drzewem i skierowałem się w jego stronę. Gdy tak szedłem uświadomiłem sobie, że też czuję coś do [T.I]. Nie potrafiłem nazwać tego uczucia, ale wiedziałem że jest to prawdziwe. Jednak nie okazując swojego emocjonalnego zagubienia podszedłem do Josh'a -No stary. Myliłem się. - powiedział mój przyjaciel.  
-A nie mówiłem, że będzie moja. Nigdy nie wątp w Zayna Malika. Potrzebowałem tylko trochę czasu. - powiedziałem z dumą. -Oto Twoje 20 euro. - odpowiedział Josh wręczając mi banknot. 
-Masz nauczkę na przyszłość. Nie warto zakładać się ze mną w takich sprawach. Jestem mistrzem i mogę mieć każdą, z [T.I] też nie miałem większego problemu. - rzekłem cwaniacko. 
Nagle usłyszałem dziewczęcy szloch. Odwróciłem się na pięcie i zobaczyłem zapłakaną [T.I]. Nie potrafię opisać tego co wtedy czułem. -Chciałam Ci oddać tylko kurtkę, ale chyba wybrałam zły moment. A może i dobry, Przynajmniej wiem jaki jesteś. I nie myliłam się co do Ciebie. Głupia ja. - mówiła przez łzy. -Ale [T.I] to nie tak jak myślisz, ja... - powiedziałem zdenerwowany. 
-Nie trudź się i tak Ci nie uwierzę. Wiesz co jest najgorsze? Że ja Cię naprawdę kocham. Ale widać to nie ma dla Ciebie większego znaczenia. Żegnaj. - pożegnała się i odeszła. 
Ja nie zrobiłem nic. Stałem jak kołek przez kilka minut. Nie potrafiłem jej zatrzymać, bo wiedziałem jakie świństwo jej zrobiłem. Postanowiłem, że zniknę z jej życia i się wyprowadzę. Nie miałem odwagi spojrzeć jej prosto w oczy. Nie po tym wszystkim. Musiałem najpeirw sam się uporać z własnym sumieniem, by móc ją przeprosić. Skasowałem jej numer telefonu. Ona też nie próbowała się ze mną kontaktować, ale nie dziwie się jej. 
*4 miesiące później*  
Wróciłem do miasta. Byłem dzisiaj u [T.I]. To czego się dowiedziałem złamało moje serce w skroćPrzyjechałem, by przeprosić ją za to jak ją potraktowałem. Chciałem też jej wyznać miłość. Bo dopiero po tych kilku miesiącach potrafiłem nazwać moje uczucia względem niej. Chciałem błagać ją o wybaczenie. Ale najbardziej pragnąłem ją zobaczyć. Nawet jeśli miałaby mi nie wybaczyć. Gdy stałem pod jej drzwiami przez 40 minut wahałem się czy dobrze robię. W końcu nacisnąłem dzwonek. Drzwi otworzył mi brat [T.I].  
-Jest może [T.I] - zapytałem. -Chyba długo Cię nie było. - odpowiedział brat [T.I] a do jego oczu napłynęły łzy. 
-Coś się stało? -powiedziałem zdezorientowany. 
-Pf...Tak COŚ się stało. - rzekł z wyraźnym naciskiem na słowo 'coś'. -Oświecisz mnie? - zapytałem zdenerwowany tą całą sytuacją. 
-[T.I] cztery miesięcy temu popełniła samobójstwo. - szepnął, ale zdołałem usłyszeć. 
-CO ZROBIŁA?! - wykrzyczałem, ale nie uzyskałem odpowiedzi. 
-Ty jesteś Zayn Malik, tak? - zapytał gdy chciałem już odejść, na co ja pokiwałem głową. - To poczekaj, [T.I] kilka dni przed tym zajściem kazała mi Ci coś przekazać. - powiedział i wszedł do środka. Po chwili wrócił i wręczył mi list. - To dla Ciebie. 
-Dziękuję. - powiedziałem i odszedłem. 
To czego się dowiedziałem totalnie mnie wryło. Sam nie wiedziałem co powinienem czuć, a co tak naprawdę czułem. Poszedłem do parku, gdzie kiedyś tak często spacerowaliśmy z [T.I]. Usiadłem na jednej z ławeczek i otworzyłem kopertę. Czytając list płakałem jak małe dziecko, nie przejmując się ludźmi wokół mnie.  
             Zayn, Tak ciężko mi cokolwiek napisać, gdy nie wiem co chcę Ci przekazać. Od kilku dni zadaję sobie pytanie czy można w odpowiedni sposób pożegnać się z osobą, którą się kocha w formie listu. Nie znajduje odpowiedzi. Jednak nie mogłabym powiedzieć Ci tego prosto w twarz. Nie jestem na tyle silną osobą. Zraniłeś mnie, ale nadal Cię kocham i nic tego nie zmieni. Będę Cię kochała zawsze. Chcę, żebyś wiedział, że Ci wybaczam. Wszystko, co zrobiłeś, a czego żałujesz Ci wybaczam. Nie obwiniaj się za to co zrobiłam. Zrobiłam to w dużej mierze dla siebie, tylko to mogło przynieść mi ulgę. Nigdy nie będę żałowała tej decyzji. Nie będę też żałowała żadnej spędzonej chwili z Tobą. Życzę Ci byś znalazł prawdziwą miłość, tak jak ja znalazłam ją w Tobie. I aby dla Ciebie lepiej się ona zakończyła,  
Twoja na zawsze, [T.I] 
PS. Czekam na Ciebie tu na górze, w lepszym świecie. 

*aktualnie* 

Do dnia dzisiejszego nie poradziłem sobie z jej utratą. Nie poradziłem sobie też z swoim sumieniem. Nie żyję w zgodzie z samym sobą, przez co jestem nieszczęśliwy. Nie spotykam się z nikim, nie potrafię. Nie jestem w stanie pokochać nikogo tak mocno jak kochałem moją [T.I]. Nie chcę nikogo. Pragnę samotności. Nawet chłopaków z zespołu od siebie odtrącam. Odwiedzam jej grób codziennie. Przepraszam ją za moje czyny i błagam, by do mnie wróciła. I wiecie co? Wierzę w to. Wierzę z całego serca, ze wróci. Żyć wierząc w coś jest znacznie łatwiej. Bo tylko to mi pozostało. No może nie tylko. Mam jeszcze kurtkę, którą dałem jej tego felernego dnia. Jest przesiąknięta do ostatniej nitki jej zapachem. Nigdy się z nią nie rozstaję. Gdybym tylko mógł cofnąć czas, postąpiłbym inaczej.

by N.