sobota, 27 kwietnia 2013

11. ZAYN

Od autorki:
1. Kursywa oznacza wspomnienia.
2. Polecam puszczenie piosenki James Arthur - Impossible w tle.
3. Inspiracją do napisania imagina był film ,,Trzy metry nad niebem.''
                                                                                                                                                                                    
- Ruszacie na 3. Bez nieczystych ruchów. Macie z tego wyjść żywi, jasne? - usłyszałem głos starszego faceta , który pełnił rolę sędziego. Popatrzyłem na swojego rywala. Jego bezczelny uśmieszek zawsze działam mi na nerwy. Jednak miałem u swego boku piękną [T.I]. Jej obecność bardzo mnie uspokajała. Byłem innym człowiekiem przy niej. Nie podejrzewałem się o taką dwoistość charakteru. - Zapalcie silniki. - powiedział napakowany mężczyzna z tatuażem na ramieniu. - Gotowi? - zapytał, a ja spojrzałem na przeciwniki. Oboje pokiwaliśmy głową. - Uwaga, zaczynam odliczać! 3...2... - mężczyzna uniósł czerwoną flagę do góry.
- Kocham Cię [T.I]. Trzymaj się mocno, będzie ostra jazda. - obróciłem delikatnie głowę w stronę pięknej dziewczyny siedzącej za mną. Kurczowo zacisnęła ręce na moim tułowiu. Wiedziałem, że się bała. Nie lubiła jak uczestniczyłem w tego typu rywalizacji, dlatego zdziwiło mnie kiedy sama zaproponowała, że będzie mi towarzyszyć.
- JEDEN! - usłyszałem krzyk mężczyzny opuszczającego czerwoną flagę. Natychmiast dodałem gazu. Uwielbiałem adrenalinę towarzyszącą motorowym wyścigom. Byłem doświadczonym uczestnikiem, dodatkowo zawsze wygrywałem. Jednak tym razem nie czułem się tak pewnie. Brałem odpowiedzialność nie tylko za swoje życie, lecz za [T.I] także. To mnie nieco ograniczało.

- Jestem szczęśliwa. Nigdy w całym moim życiu nie czułam się tak dobrze. A ty? - zapytała [T.I] kładąc głowę na moim torsie.
- Ja? - powtórzyłem zastanawiając się nad odpowiedzią. Drażniło ją to, że gram na czas, mimo że już dawno wiedziałem co chcę powiedzieć. Podniosła swoją głowę mierząc mnie wzrokiem. Uśmiechnąłem się szeroko i przytuliłem ją do siebie. - Ja czuję się znakomicie. - dokończyłem gładząc jej policzek. 
- Tak, że mógłbyś dotknąć palcem nieba? - powiedziała mrużąc oczy, kiedy słońce wyłoniło się zza chmury i zaczęło ją oślepiać. 
- Nie, nie tak. - odpowiedziałem starając zachować się powagę.
- Jak to, nie tak? - zapytała patrząc mi głęboko w oczy. Wyczułem w nich lekki niepokój.
- O wiele wyżej. Co najmniej trzy metry nad niebem. - odpowiedziałem szybko, by ją uspokoić i złożyłem długi, namiętny pocałunek na jej ustach. 

- Uważaj! - krzyczała [T.I], kiedy mój przeciwnik zbliżył się do nas na niebezpieczną odległość. Widziałem w jego oczach chęć wygranej, która przysłaniała mu zdrowy rozsądek.
- Stary! Co Ty robisz? - starałem się przekrzyczeć hałas, kiedy po raz kolejny podjął próbę przewrócenia mojego motoru.
- Udowadniam Ci kto jest mistrzem! - wydarł się z cwaniackim uśmieszkiem.
- Zayn, uważaj! - usłyszałem ponownie krzyk mojej dziewczyny. Przed sobą zobaczyłem dość ostry zakręt w lewo. Gdyby nie to, że drogę torował mi ten skurwysyn spokojnie bym wykręcił.
- Kurwa stary, zabijesz i siebie i nas! - krzyczałem mając nadzieje, że się opamięta. Jednak moje błagania działały na niego jak płachta na byka. Kiedy zorientował się, że sam może nie wyrobić na zakręcie wykonał ostatnie zderzenie i dodał gazu zostawiając nas w tyle. Ten ostatni cios, był na tyle mocny, że straciłem panowanie nad kierownicą.
- Zayn boje się! - mówiła [T.I], którą ledwie zdołałem usłyszeć. Obróciłem twarz delikatnie w lewo i zobaczyłem jej załzawione oczy.
- Wszystko będzie dobrze, kochanie. - powiedziałem próbując ją uspokoić. - Kocham Cię, pamiętaj! - powtórzyłem drugi raz już dzisiaj te słowa domyślając się, że nie zdołam wyrobić na zakręcie. Miałem rację, wpadliśmy w poślizg.

- Zayn, boję się. - powiedziała [T.I] kiedy spacerowaliśmy po delikatnie oświetlonych ścieżkach parku. Mocniej ucisnąłem jej rękę, chcąc pokazać jej, że przy mnie jest bezpieczna. Zdawałem sobie sprawę z tego jak ciężko było jej mi zaufać i nie chciałem tego stracić.
- Czego? - zapytałem z opanowaniem, zakrywając tym samym dezorientację jaką wzbudziły we mnie jej słowa.
- Że już nigdy nie będę taka szczęśliwa jak teraz... - powiedziała z wyraźnym niepokojem, który malował się na jej bladej twarzy. Puściłem jej dłoń, przenosząc moją rękę na jej ramię i mocno ją do siebie przytuliłem. Wziąłem głęboki wdech zaciągając się jej pięknym zapachem.
- Będziesz, obiecuję. - odparłem patrząc prosto w jej błyszczące oczy.

To była sekunda, jedna sekunda gdy motor się przewrócił, wyrzucając nas z wygodnych siedzeń. Jedyne co poczułem w tej chwili to niepokój o [T.I], której objęcia nie czułem już na sobie. Ułożyłem się w pozycję obronną, chowając tym samym głowę przed poważnym urazem. Straciłem przytomność. Gdy tylko poczułem się stabilnie podniosłem się szybko z miejsca, w którym leżałem i zacząłem szukać [T.I]. Byłem zdesperowany, gdy po wstępnych oględzinach terenu w zasięgu mojego wzroku jej nie znalazłem. Nagle w świetle latarni dostrzegłem małą sylwetkę leżącą w dziwnej pozycji. Szybko pobiegłem w tamto miejsce. W duszy modliłem się, żeby to nie była [T.I]. Gdy byłem na miejscu zobaczyłem ją i wszystkie moje obawy się urzeczywistniły. Była cała w krwi. Jej nogi powyginane w różnych kierunkach. Z nosa i uszów ciurkiem płynęła krew. Głowa cała w siniakach. Widząc ten okropny widok zacząłem płakać. Przykucnąłem przy niej i mocno złapałem jej dłoń. Złożyłem na niej subtelny pocałunek.
- [T.I] proszę Cię nie rób mi tego! Musisz być silna. Nie mogę Cię stracić. - wrzeszczałem mając nadzieję, że mnie posłucha. Szybko wyjąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem na pogotowie. Nagle poczułem mocne uciśnięcie dłoni. Popatrzyłem w stronę [T.I]. Była taka słaba.
- Ja Ciebie też kocham i na zawsze pozostaniesz w moim sercu. Ty i ja...trzy metry nad niebem. - szepnęła z trudem i zamknęła oczy. Poczułem jak jej uścisk słabnie, aż w końcu całkowicie zanikł. Wybuchłem jeszcze większym płaczem. Przytuliłem się mocno do niej starając się wsłuchać w jej bicie serca. Niestety nic nie usłyszałem.

- Każda droga w pewnym momencie się rozwidla. Wybieramy różne drogi, myśląc że kiedyś się spotkamy.  Widzisz jak ktoś coraz bardziej się oddala, ale to nic. Jesteśmy dla siebie stworzeni, w końcu się spotkamy. - powiedziała mama, która była w bardzo złym stanie. Lekarze nie dawali jej więcej niż kilka godzin życia. Chemioterapia zawiodła. Ale mieliśmy czas, żeby się pożegnać i zrobiliśmy to w najlepszy sposób jaki mogliśmy. O ile istnieje ''najlepszy'' sposób na powiedzenie komuś ,,Żegnaj.''

Z rozmyśleń wyrwał mnie ratownik medyczny, który próbował mnie odciągnąć od ciała [T.I]. Obwiniałem się za jej śmierć. Straciłem już drugą kobietę mojego życia. Co było ze mną nie tak? Dlaczego los był taki okrutny dla mnie? Kurczowo przyciskałem głowę do klatki piersiowej [T.I].
- Ona nie żyję. Odeszła. Na zawsze. - mówiłem szlochając.
- Proszę pozwolić nam się nią zająć. - powiedział spokojnym głosem ratownik.
- Dobrze, ale muszę coś jeszcze zrobić. - powiedziałem i złożyłem na jej ustach ostatni, najdłuższy pocałunek, podczas którego wszystkie wcześniejsze przeleciały mi przed oczami. Cały się trząsłem. - Żegnaj [T.I]. Kiedyś jeszcze się spotkamy. - powiedziałem jej do ucha i podniosłem się na równe nogi. Zrobiłem kilka kroków w tył, aby ratownicy mogli kontynuować swoje czynności. Patrzyłem na nią i czułem jak moje serce łamie się na tysiąc małych kawałeczków. Ale w sumie rana w moim sercu będzie mi przypominała o niej, o tym że to wszystko działo się naprawdę. Jedyne co pozostanie na zawsze to wspomnienia. I pustka, której już nikt nigdy nie wypełni tak jak to robiła ona.

Nagle zdajesz sobie sprawę, że wszystko się skończyło. Naprawdę. Nie ma już powrotu. Czujesz to i próbujesz. I próbujesz zapamiętać w którym momencie to wszystko się zaczęło. I odkrywasz, że zaczęło się wcześniej niż myślisz. Dużo wcześniej. I to w tej chwili zdajesz sobie sprawę, że to wszystko zdarzyło się tylko raz. I nieważne jak bardzo się starasz, nigdy nie poczujesz się taki sam. Nie będziesz już nigdy czuć się jak trzy metry nad niebem...

by N.

1 komentarz:

  1. Śliczne i bardzo wzruszające. Na samym końcu się popłakałam. Ja lubię czytac takie smutne imaginy dlatego bardzo, ale to bardzo mi się on podoba. Życzę weny na pisanie kolejnych wesołych, jak i smutnych imaginów :)

    OdpowiedzUsuń